Skuter Jiajue jj125-t13 vel Bianci Amante. Proszę o pomoc. Jestem niepełnosprawny, mieszkam na zadupiu, a ten grat jest moim jedynym sposobem, żeby gdziekolwiek się ruszyć. Całkiem zielony nie jestem, miałem już sporo jednośladów, a ten skuter też mam już od paru lat i jak do tej pory radziłem sobie z naprawami. Jednak Chińczycy zawsze potrafią udowodnić, że mało jeszcze wiemy i rozumiemy.
A więc jakiś czas wszystko działało bez zarzutu. Pierwszym symptomem kłopotów było, że przez kilka dni przed awarią zaczął trochę ciężej odpalać. Ale to "ciężej" na zasadzie, że przedtem palił od pierwszego strzała, a teraz od drugiego czy trzeciego, więc się nie przejąłem. Po kilku dniach pojechałem do sklepu. Zaniepokoiło mnie nieco, że zgasł mi na wolnych obrotach, gdy zjeżdżałem pod sklep. Nie było mnie może z 10 minut. Gdy wróciłem to już nie odpalił. I tak do tej pory. W domu co prawda udaje mi się go odpalić pod prostownikiem, ale to nie jest normalne odpalenie. Chechła rozrusznikiem, chechła, coraz szybciej i szybciej, w końcu z tego chechłania rozrusznikiem powoli przechodzi w samodzielną pracę. Gdy już pracuje to nie słychać jakiś defektów, żadnego dławienia się, strzałów itp. Normalna, równa praca. Ale tylko póki pracuje na ssaniu, lub gdy dodaję ręcznie gazu. Na wolnych obrotach natychmiast gaśnie. Myślałem, że może coś jest z prądem. Dałem nową cewkę z przewodem i fajką, świecę, iskrownik i moduł zapłonowy. Zero efektu. Wyregulowałem luzy na zaworach i wyczyściłem gaźnik. Dalej bez efektu. Co jeszcze mogło nawalić co dałoby takie nagłe objawy? Bo że coś musiało nawalić to pewne. Maszyna nie popsuje się z dnia na dzień przez złą regulację gaźnika czy słabą kompresję. A tu jednego dnia zapieprzasz, że mało koła nie opadną, a drugiego stoisz. Z góry dziękuję za jakąś radę.