Ja miałem ciekawą wielkanocną "przygodę" z moją byłą. Przyjechała na święta do rodziny w mojej miejscowości i chciała się ze mną spotkać, czy tam spędzić czas. Lecz pierwszego dnia (niedziela) nie mogła się ze mną skontaktować bo zapodziałem gdzieś wyłączony telefon (na szczęście), więc zaczęła wydzwaniać do moich kumpli czy przypadkiem nigdzie nie wyjechałem. Patrzę na telefon przed snem, a tam sms'y i nieodebrane połączenia (nie jestem z nią ponad dwa miesiące a kontaktu z nią nie mam ponad miesiąc bo oznajmiłem jej że nie chcę mieć z nią nic wspólnego), więc nie odzywałem się bo dziękuję za takie coś. Kolejnego dnia umówiony z kumplami na odurzanie się różnego rodzaju substancjami dzwoniła cały dzień... Żaden telefon nieodebrany, a moja ekipa znająca moją sytuację dzielnie mnie "broniła" nie zdradzając naszej pozycji gdy do nich dzwoniła. Na koniec nas widziała, ale nie miała odwagi podejść.
Późnym wieczorem siedząc przed kompem dzwoni do mnie znajomy czy chcę wyjść na flaszeczkę bo jeden kolega ma urodziny. Pytam się z pewności kto tam jest, mówi że tylko on i ziomek. Więc wyszedłem bo źle się czułem i chciałem się przewietrzyć. Przychodzę na miejsce a tam kumple, moja kochana była i jej kuzynka. Najebani w cholerę. Jeden prawie zgonuje. Siadam, kończę ich wódkę, wyciągam tel i smsuje z koleżanką i kumplem (aby czymś się zająć). Po chwili jeden ziomek ją całuje, co prawda krótko, ale cwaniara chciała mi ewidentnie zrobić na złość że ją cały czas olewałem. Nie ruszyło mnie to w prawdzie, jej kuzynka patrzy na mnie, ja nic. Po chwili oboje jesteśmy sami, gada coś o przeszłości jak byliśmy razem, o tym jak ją traktuję, że mam ją za wroga itp. Nie szło tam siedzieć! więc szybki sms do kumpla że jest taka sytuacja i czy może po mnie wbić. 5minut, patrzę jego Audik przyjechał, zrobiłem sprint do auta przez krzaki z pożegnaniem się w stylu "Spadam!" i aż człowiekowi lepiej.. Wcisnęliśmy im przez telefon kit że jedziemy do miasta, a przez CAŁĄ NOC miałem spam od niej, aż trzeba było włączyć tryb samolotowy. Rano skrzynka cała zajebana jakimiś pierdołami. Piszę co ona ode mnie wymaga i czy dotrze do niej w końcu, że nie mam zamiaru z nią utrzymywać kontaktu. Ta odwraca kota ogonem i obwinia moje źle podejmowane decyzje za przyczynę naszego rozstania i tego wszystkiego co się dzieje. Pożegnałem się z nią w chamski sposób i koniec opowiadania.
Ja od związku z nią mam taki wstręt do kobiet że szok. Nie jestem homoseksualny, tylko na chwilę obecną jak mam się z jakąś umówić to wolę się najebać z kumplami. Przez ostatni rok miałem tyle przygód z dziewczynami i z nią, dziękuję na razie. Możecie też uznać moje zachowanie za dziecinne, ale z tego dziecinnego zachowania można się przynajmniej pośmiać
I nienawidzę jej nie o jej zachowanie, ale o jej JEBITNĄ głupotą jaką czasami ujawnia
Bo ona jak każda dziewczyna miała swoje etapy, raz była NAJLEPSZĄ (!) dziewczyną jaką znam, piękna, wystarczająco inteligentna i mogłem przy niej być sobą (pierwsza taka dziewczyna), dosłownie inspirowała się mną, a ja ją. Ale jak zaczęło jej coś odpierdalać, albo jak w jakieś daremne towarzystwo wpadła do dziękuję bardzo... Dalej dziwię się jaka ogromna różnica jest między tymi etapami, dwie inne osoby.
PANOWIE, STRZEŻCIE SIĘ!
Rumyk
porażka, też czasem wole wyjść z kumplami się napić niż pchać się znów w taką sytuację.
