Zacznijmy od tego, że kask to absolutna podstawa i minimum, oczywiście lekkim przerostem formy nad treścią jest kupno stroju na moto, kurtki itd. przy jeździe skuterem, ale jakieś jeansy, i bluzę warto mieć, żeby chociaż przy drobnej glebie ochroniły skórę, dzięki jeździe w krótkich, mam sporo bardzo męskich blizn na kolanie, a była to gleba na skrzyżowaniu dróg gruntowych, prędkość zerowa, dodałem za mocno gazu i uślizg tyłu ;) Też wyznaję zasadę, że nie ma dla Ciebie kasku - nie jedziesz. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu, a już tym bardziej nie chciałbym żeby ofiarą był ktoś z rodziny - tutaj kuzyn. Powodzenia przy byle upadku. Co do chopperowców, czytałem kiedyś, że była jakaś akcja (nie w Polsce, ale nie pamiętam gdzie) popierająca jazdę bez kasku. Podczas powolnego przejazdu, jeden z motocyklistów upadł, przy prędkości typowo gromadnej, czyli żadnej. Gdyby miał kask, wstałby i trochę poprzeklinał na zarysowania na moto. Niestety, nie miał go, i od tego czasu wącha kwiatki od spodu. Jazda w orzeszkach to też jak dla mnie głupota, idiotyczna kontynuacja tradycji/mody z lat, kiedy innych kasków praktycznie nie było...
Ale jeśli chcecie sobie zrobić krzywdę, to spoko, ale przemyślcie też inne sposoby, zawiśnięcie pod sufitem etc.
