Witam, mam problem, zacznę od początku. Jakoś od pół roku miałem tak, że gdy silnik był jeszcze w miarę zimny, a ja chciałem jechać w 2 osoby to się tj. dusił, dawałem gazu a ten zamiast jechać to schodził z obrotów, jeżeli dłużej bym przytrzymał to zgasł by. Musiałem w takiej sytuacji zatrzymać się, puścić gaz i gdy dodałem gazu już normalnie jechał. Ostatnio (na koniec sezonu) gdy chciałem wyjechać z podwórka (sam) nie miał mocy, tj. wcześniej dusił się/dławił i nie miał siły jechać, nic nie pomagało. Cel padł na brudny gaźnik, wyczyściłem, wszystko ładnie, pięknie, ale dalej nie jedzie. Jadę do przodu jest ok, zakręcam jest muł chce zgaść itp. No to kolejnym tropem była uszczelka pod głowicą, wymieniłem, złożyłem, wszystko ok, odpalił, przejechałem się podjarany, zatrzymałem się, a gdy dałem gazu to strzelił z tłumika i znowu, pojadę w przód, jest ok, zakręcę muł i duszenie się, ale przynajmniej już nie chce zgasnąć. Już normalnie nie wiem co jest nie tak. Układ chłodniczy wydaję się ok, woda chyba nie wlatuje do cylindra, kompresja jest. Wujek podpowiada mi że może to być wina sprzęgła które się ślizga, ale na mój tok myślenia to silnik kręcił by normalne obroty ale nie jechał. A może to wina tego, że przy wymienianiu uszczelki (źle zrozumiałem poradnik
) dałem trochę tawotu na uszczelkę od głowicy. ? Proszę o pomoc, bo już się załamałem... Jak by ktoś chciał to zaraz dodam filmik jak to wygląda.
edit, filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=xDb8uCJ8 ... e=youtu.be
Ogólnie z góry dzięki jeżeli w ogóle ktoś to przeczyta ;)
Qu4k
