Opiszę tutaj mój ostatni wyjazd, ale w trochę odmiennej formie, będzie trochę dialogów, opowiadania i zdjęć. Zatem kto lubi czytać ze zrozumieniem serdecznie zapraszam do lektury.
Bohaterów jest trójka, ja, Zenek (Peugeot Zenith) i Halinka (Gilera Runner SP).
Ja; opis jest zbędny, mam dwie nogi, dwie ręce, głowę na swoim miejscu, uwielbiam motorowery 2t
Zenek; rocznik 1996, w moich rękach od trzech lat, stan licznika to już przekroczone 25 tysięcy, z czego 10 ode mnie.
Halinka; rocznik 2003, w moich rękach od niecałego roku, więcej stoi niż jeździ, ciągle coś się psuje. Najbardziej się uśmiałem jak absolutnie wszystko zrobiłem, jadę spokojnie do pracy, nagle trzask... odpadło szkło od wkładu lustra, ot taka kapryśna Włoszka.
Teraz do sedna, opowieść można zaczynać
- Zenon. - rzuciła w marcu tego roku Halinka.
- Czego? - burknął Zenek.
- Trzeba mi pomóc, jesteś tym jedynym, który to potrafi...straciłam iskrę...- zaszlochała Halinka.
- A co to znaczy stracić iskrę?-prześmiewczo spytał moplik, który nigdy nie miał takiego problemu.
- Jeździłam cały styczeń, zaczęłam się dusić, a on kazał mi jeszcze do Opola gnać. Przed wyjazdem myślał, że to gaźnik, więc zrobił z nim porządek, kiedy ruszył od razu zgasłam, ale dojechałam na miejsce. Na drugi dzień jak wracaliśmy zrobiło mi się słabo i trochę pokrztusiłam się w połowie trasy, ale dojechałam, od tamtego momentu nie odpaliłam.
- No i co z tego, mam się męczyć dla Ciebie? -pyrknął Zenek.
- Nie bądź taki gnój!-rozzłościła się Halinka. - Rozpiął mi wtyczkę od iskrownika, bo coś burczało, z wtyczki instalacji wyleciał dym, do tego wypłynęła rdza i woda, szybko rozpiął akumulator, zapsikał wtyczkę przedmuchał, zapalałam na sekundę i gasłam, okazało się, że podaję jedną iskrę na pełny obrót kopniaka.
- A to dlatego tak szybko założył mi wydech, ssanie i linkę hamulca.-wywnioskował Zenek.-Pomogę, ale pod jednym warunkiem, rozbierz się.
- Świnia, ale i tak nie mam wyboru.
- To ma być striptiz? Niech jeszcze wyleci lampa i licznik.-zachichrał się Zenon.
- Taka "laga" to ja rozumiem-uśmiechnął się.- Dobrze pojadę tylko pogadam ze starym.
- Kocham Cię.-rzuciła naga.
- Ale pamiętaj kochana.-zmienił trochę ton.-Ja mam poniżej 6 barów kompresji, w mieście łykam prawie cztery litry na setkę, może być ciężko.
- Nie kombinuj!-warknęła.
No i ja teraz musiałem coś wykminić. Znaleźć całą wiązkę na podmianę, długo to mi nie zajęło, tylko zdjęcia wiązek nie były wyraźne i musiałem osobiście dobrać na miejscu. A miejsce to Pleszew, między Krotoszynem a Jarocinem, czyli według mapy 130-150km w jedną stronę.
Postanowiłem, że jeszcze kupię rozrusznik (stary nie zazębia się o bendiks), cewkomoduł, magneto z iskrownikiem.
Wyjęcie wiązki nie jest trudne, najgorzej jest dostać sie do rozrusznika, bo trzeba popuścić stopę centralną. Tyle wygrzebałem z Haliny:
Wyjazd zaplanowałem na 28 marca, pod warunkiem, że nie będzie padać, w przeciwnym razem jadę do pracy.
Co do wyjazdu, to musiałem się jakoś przygotować, zatankowałem dzień przed, sprawdziłem fizycznie poziom oleju, wymyłem dziada, wziąłem podstawowe narzędzia; wkrętaki, grzechotki z nasadkami, klucze płaskie, bezpiecznik, taśmę, regulator napięcia, cewkę, blokadę dzwonu, pasek i coś tam jeszcze
Stan licznika:
24769,0kmPiątek, 28 marca, pobudka 4:45, mokro, 7 stopni, leżę jeszcze dwadzieścia minut, jest nadal mokro i coś jakby mży, szybka decyzja, jednak jestem tak nakręcony, że pojadę.
Ubranie, bielizna termo, dżinsy, ocieplacz na szyję, kominiarka, ocieplacze kolan, żółw z pasem nerkowym, kurtka tekstylna, dwie pary rękawic (letnie i zimowe z wycieraczką) i kombinezon wodoodporny (trochę mnie kosztował, ale komfort niesamowity).
Do celu mam około 130km, jadę krótszą trasę przez Milicz, Krotoszyn, Koźmin Wielkopolski. Ciągle pada, wyjazd przez miasto bez problemów, jak zawsze musiał się znaleźć jeden kretyn w puszcze, ale nie będę się rozpisywać.
Droga jest trochę górzysta, Zenek niestety niedobrze sobie radzi, niska kompresja daje o sobie znać, podkręcam dawkę paliwa w gaźniku, ale na niewiele to się zdaje, z górki nabiera pędu i tak sobie lecę 6,5-7,0km/h ;)
Cały czas leje, czuję jak rękawice już puszczają, żałuję, że nie zabrałem gumowych ochraniaczy na rękawice.
Pierwszy przystanek robię gdzieś za Krotoszynem.
Zatrzymałem się na przystanku autobusowym, trzęsłem się z zimna, rękawice wek (mokre w środku), grzałem się przy tłumiku, zrobiłem siku i pojechałem dalej. Przy okazji słowo o kombinezonie, mam dwa, jeden firmowy, drugi nie. Jechałem w tym pierwszym 80km w deszczu (od mżawki do ulewy), absolutnie nie wpuścił kropli wody do środka
Do Pleszewa wjechałem przed 9, jechałem prosto przed siebie pamiętając mapę, ale totalnie zapomniałem, że nie mam przy sobie gotówki, ze znalezieniem bankomatu nie miałem problemu
Dojechałem do sklepu, stan licznika: 24894,4km, czyli najechane ponad 125km.
Dobieram wiązkę, resztę co chciałem też dostałem, sprzedawca się trochę zdziwił czym przyjechałem, ale przyznał że "bo to stary peżot-nowy by tak nie zrobił".
Postanowiłem wrócić dłuższą trasą, czyli na Ostrów Wielkopolski (mniej górek). Przy hamowaniu widzę, że czas chyba olej zakupić, przy okazji zatankować paliwo, po drodze mijam ciekawy znak:
Tankuję na "bliskiej" i oczom nie wierzę, chodzi o spalanie. Cała trasa jak wspomniałem prędkość około 7,0km/h, a tu spalanie 3,04, szok, tym bardziej, że po mieści pali litr więcej, nigdy takiego rozrzutu nie było.
Dalej staram sie właśnie taką prędkość utrzymywać, kilka zdjęć z trasy (nie są za ciekawe):
A tu ciekawostka:
I tak sobie ciągle jadę i jadę, w Ostrowie zauważam że szczęki w bębnie blokują koło po odpuszczeniu dźwigni, ponowne ruszenie dźwignią pomaga, w domu trzeba będzie zrobił przegląd tylnego hamulca.
Zagapiam się i zamiast odbić gdzieś tam w lewo pakuje się na trasę S8, jeszcze niezdecydowany zrobiłem odpoczynek na grzanie rąk pod węzłem:
Teraz decyzja, albo tłuc się gdzieś przez pipidówy, albo szybko łyknąć to S8 (27km trasy). Wybieram S8 i o dziwo Zenek absolutnie cały czas leci równo 8,0km/h (górka, nie górka), jestem zszokowany, tym bardziej wiem, że na stacji też będzie szok względem spalania
Przed 14 już jestem w domu, stan licznika:
25037,10km, czyli wykręcone
268km.
- Jesteś, szybko.-powiedziała Halinka.
- A co to taka trasa, nie raz mnie przeganiał na dłuższych dystansach.-rzekł Zenek. Ale mam dla niego niespodziankę.
- Że remont silnika?-spytała Halinka.
- A po co, skoro od ostatniego tankowania spaliłem 2,65, do tego świeca ma podręcznikowy kolorek
Zatem jak powiedziałem Zenek, przeżyłem szok, że wyszło tak niskie spalania, choć przez większość trasy nie schodziłem poniżej 7,0, a na S8 8,0km/h. Postawiłem mu flaszkę, niech ma, opróżnił całą
A cała trasa wyglądała tak:
A to mój grzejnik:
Ciąg dalszy może nastąpi...