Wolny dzień, więc trzeba było go wykorzystać.
Pogoda miała być ładna, co skłoniło mnie do zaplanowania podróży. Cel był jeden - popłynąć promem.
Ogarnąłem gdzie i kiedy pływają, zabrałem ze sobą potrzebne rzeczy i o 11.30 wyjechałem. Do Gliwic szło świetnie - godzina jazdy bez przerwy, od Bytomia bez żadnych świateł, na niebie tylko białe chmurki, a na liczniku 70 km/h.
Za Gliwicami pojawił się problem - chmury. Ciemne chmury i deszczyk. Chwilę pokropiło i nie padało aż do Ciechowic gdzie planowałem przepłynąć Odrę promem. Niestety, moje plany pokrzyżował fakt, iż nikt go dziś nie obsługiwał. Zrobiłem fotkę i pojechałem w stronę drugiego promu, który był oddalony o jakieś 40 km.
Chwilę ujechałem i zaczął padać deszcz.
Zamknięty prom, deszcz, co jeszcze? Mam odpowiedź - skuter. Jechałem ok. 60 km/h, wyprzedzało mnie auto, a tu nagle zgasł mi silnik.
Szybko na pobocze i próbuję odpalić - nic.
Poczekałem chwilę i załapał. Kilkaset metrów dalej stała tablica.
Jechałem dalej, skuter jechał jak niby nigdy nic, deszcz przestał padać, a ja po przejechaniu przez Kędzierzyn trafiłem do Mechnicy, gdzie znajdował się drugi prom - tym razem czynny. Wjechałem, usiadłem na ławce i po chwili zauważyłem, że jest to prom... ręczny.
Płynąć pomagali pasażerowie, a ja jak zwykle opóźniony tylko się patrzyłem. <miał być facepalm, ale nie ma>
Wracając do domu postanowiłem zahaczyć o Orlen na Górze św. Anny. Jakoś podjechałem pod górę z zabójczą prędkością 34 km/h.
Na Orlenie zatankowałem, chciałem coś zjeść w KFC, ale ludu w trzy dupy, albo i więcej.
Przy okazji romek chciał mi wcisnąć podróbkę S5 za 500 zł, ale jak mu powiedziałem że mam tylko 10 zł od razu stracił zainteresowanie moją osobą.
Przed Strzelcami Op. załapałem się na deszczyk i potem na DK94 robiłem wszystko by przed nim uciec. Wjeżdżając do Pyskowic miałem niemiłą niespodziankę po raz 2, znowu zgasł silnik.
Tym razem miał większe opory z odpaleniem, ale po 5 minutach odpoczynku ożył. Na następnej stacji zrobiłem 10 minut przerwy i jechałem dalej moknąc aż do samego Bytomia.
Potem znowu wyprzedziłem deszcz, ale już delikatniej jadąc dojechałem do domu.
Wiem, nikomu nie będzie chciało się tego czytać, ale dodam jeszcze, że zrobiłem 251 km w niecałe 6 godzin, co jak na skuter bez kompresji w cylindrze jest myślę dobrym wynikiem.
Cyro123
GG-47379117
