Witam wszystkich. Mam powazny problem. Moja yamaha chodzila pieknie ladnie. Wszystko w porzadku bylo ale do czasu gdy nie wyczyscilem gaznika. Yamaha stracila moc postanowilem go wyczyscic. Wyczyscilem pieknie ladnie wyregulowalem noo i kezdzila dobrze okolo tygodnia. Pewnego razu wybralem wie na przejazdzke i po kilometrze nagle zgasla. Myslalem ze znow sie zabrudzil gaznik. Rozebralem go ponownie wyczyscilem zlozylem i odpalilem. Chodzi normalnie tylko ze za nic nie ma sily. Max to 20 km/h. Pod gorki pchac go musze. No a zeby tego bylo malo to na gazniku mieszanka paliwo/powietrze musi byc wkrecona do konca. Inaczej gasnie. Gdy podniose tylne kolo to wkreca sie na obroty jak szatan ale zeby jechac to ani ani. Prosze was wszystkich o pomoc i porady bo juz pomysly mi sie pokonczyly

Dziwne, że tak się szybko gaźnik brudzi, u mnie to po pół roku nadal nie ma brudu....
Mniejsza o to, Może tłok spuchł i komprecha spadła? Albo skrajnie za uboga mieszanka? Jakby była lekko za uboga to i tak by miał moc.

A iglica na przepustnicy się nie podwiesiła? Na którym rowku teraz jest? Jeżeli śrubki są wkręcone "dziwnie" to niczym dziwnym jest 20km pod górkę - gaźnik rozregulowany. Może to świeca pada a nie gaźnik był zły?

ps. Ja zanim dotykam gaźnika, to wkręcam śrubki i liczę po drodze obroty z dokładnością do co najmniej ćwiartki, notuje na kartce i dopiero po tym zaczynam grzebać. To do tego trzeba dojść z wiekiem ;)

_________________

Aktualnie: Honda SH 50 '98, Romet Ogar 205, Mitsubishi Lancer Wagon 2.0 '04
Kiedyś: Motorynka romet, Simsony, MZ 251