Witam szanownych Kolegów i oczywiście Koleżanki też!
Mam przyjemność eksploatować Junkersa Vintage rocznik 2021 wyposażonego w GY6 na wtrysku. Nie jest to zasilanie "gaźnikiem elektronicznym", ale pełen wtrysk. Idzie ten chinol jak diabli, i tu od razu zaznaczam że problemy znane z gaźnikowych wersji są mi nieznane. Pali zawsze, nigdy nie gaśnie, nie dławi się, działa równo, książkowo. Ale nie o tym mowa.
Problem jaki widzę, to brak jakichkolwiek informacji dotyczących tego systemu zasilania. Nic Internet o nim nie mówi, przynajmniej w naszym ojczystym języku. Gdy wpiszę "139QMB wtrysk" wyskakują owe "gaźniki elektroniczne". Nawet na
stronie importera tylko w nagłówku jest wzmianka o spełnianiu normy kopcenia Euro 5, natomiast w tabeli danych widnieje ów "gaźnik elektroniczny" znany z wersji smrodzenia Euro 4.
Napisałem do importera zapytanie o oznaczenie aparatury wtryskowej. Otrzymałem takie dane:
Cytuj:
Sporo informacji o danych bardziej szczegółowych jest też w dokumencie COC (homologacja w j. angielskim) którą Pan otrzymał z pewnością wraz z dokumentami do rejestracji.
- typ zainstalowanego silnika: Junak WY50QT-110, wariant 00, wersja 02, SILNIK: 139QMB - informacja w dokumencie COC (homologacja w j. angielskim);
- max moc 2,1 kW przy 7200 obr/min. - informacja w dokumencie COC (homologacja w j. angielskim);
- oznaczenie sterownika zapłonu: Cewka zapłonowa zasada działania, (informacja z homologacji brzmi: Ignition coil inductive discharge ignition by ecu, więcej informacji na ten temat nie ma.);
Dostałem też "schemat instalacji wtrysku" który już z nazwy nie jest tym o czym piszę bo rysunek zatytułowany jest
"Evaporative emission control system" co oznacza układ zapobiegający ulatnianiu się oparów paliwa do atmosfery.
Na obudowie sterownika wtryskiwacza znajdującej się w miejscu gaźnika wiadać oznaczenia: GY6-45 oraz SED121-ED12-0012.
I teraz pytanie: czy ktoś miał styczność z jakąkolwiek dokumentacją do tego wtrysku?
Będę bardzo wdzięczny za pomoc.
-- 17 lip 2022, 11:44 --
Temat wtrysku nie został jak widać rozwiązany, ale korzystając z okazji coś - niecoś napiszę o tematycznym Junkersie, bo właśnie stuknął równo rok jak go mam i jednocześnie puknęło 11 tysi nawiniętych na koła.
Jak w ogóle zostałem posiadaczem tego sprzęta? To był zwykły przypadek - szukałem dla siebie jakiegoś kolejnego jeździdełka, wlazłem do salonu, patrzę na to, na tamto, kręcę nosem, w końcu mówię sprzedawcy że ja to bym chciał coś co nie wygląda jak skrzyżowanie pięknej Zdzichy z pod remizy z promem kosmicznym (bo tak teraz te wszystkie chinole wyglądają), a on na to prowadzi mnie do pomieszczenia gdzie akurat trwa składanie nowo-przybyłych skuterów i pokazuje mi brązowego Vintage mówiąc:
- To jest coś dla pana!
Popatrzyłem na sylwetkę i powiedziałem jedyne co można było:
- Ech, przekonał. Pakuj pan.
Trzy dni później śmigałem na tematycznym Junaczku, co ma miejsce do dziś...
Postaram się teraz i w następnych postach omówić co i jak z tym sprzętem. Może się to komuś przyda.
Tak jak pisałem, Junkers Vintage to chinol. Ale nie jest to tandeta z najniższej półki. Jest to półka średnia, bo z żadną Aprilią czy Peżotem równać się nie może. Ale i cena jest ze średniej półki - dałem za funkiel-nówkę skutra siedem trzysta.
Jak się nim jeździ? No, powiem że wspaniale. Koła 12", więc jest w miarę. Hampel przód tarcza, tył - klasyka szczęki, ale działa to bez zarzutu. Dziury wybiera nie najgorzej, wytrząsaczem jajec jest niezbyt mocnym. Jeśli chodzi o sterowność, to jest całkowicie neutralny.
Silnik - największa zaleta, a być może i wada - pełen wtrysk. I o tym będę dalej się rozwodził, bo reszta odkurzacza nie przysparzała mi dotąd żadnych problemów.
Kultura pracy wtryskowca jest nieporównywalna z gaźnikową wersją. Pali zawsze, trzyma obroty jak trzeba, idzie jak burza. I co ważne chla 1,8l na setkę w trasie, zaś w manewrach miejskich nie przekracza 2l.
Silnik nie ma żadnych ograniczników ani obrotów, ani mocy. Tak samo wariator nie ma żadnych blokad mechanicznych. Regulacja wymaganego prawem ograniczenia Vmax odbywa się poprzez czujnik magnetyczny współpracujący z wypustem na dzwonie sprzęgła, który jest połączony ze sterownikiem i odcina... i tu najważniejsze - nie zapłon, a wtrysk. Czyli nie ma żadnych szarpnięć znanych z regulacji poprzez brak iskry. Po prostu skuterek rozpędza się do 59km/h (tyle wyświetla licznik, w rzeczywistości jest to ok. 52 km/godz.) i dalej nie idzie, bo dawki paliwa zostają odcięte (widać to na niebieskiej diodzie na sterowniku która mruga gdy waha jest tłoczona w dolot), ale powtarzam - dzieje się to bardzo miękko.
Odpięcie zabezpieczenia to kwestia rozłączenia jednego kabelka na wsuwkę, co daje dostęp do możliwości że ho-ho! Jedno jest pewne - jakby jeszcze popracować nad mapą wtrysku, to tam w tym cylinderku parę kucyków by doszło. W każdym razie silnik hula jak trzeba z jedną tylko małą wadą.
Moim zdaniem wadą wtrysku jest niemożność naprawy - jak coś mu nie pasje, to potrafi przygasnąć po zejściu z obrotów i potem trzeba odczekać pół minuty aby znów odpalił. Nic tam się nie podpompuje, nic się nie podreguluje, nie podczyści. Trzeba cierpliwie pokręcić kilka razy starterem i tyle - silnik stopniowo załapuje. Na szczęście zdarza się to raz na tysiąc kilometrów i nigdy nie sprawiło innych kłopotów niż minutowa przerwa w jeździe. I tu niestety obawiam się momentu, gdy sterownik padnie - na mechanicznym gaźniku zawsze jakoś się dojedzie, a tu dupa blada - nic się nie zrobi.
Dobra - koniec na dziś, dalsze wrażenia z eksploatacji opiszę za jakiś czas, a będzie tam o dość ciekawej awarii jednak nie będącej awarią samego skutra, więc już zapraszam na następny odcinek.